Od połowy 2014 roku na rynku ropy stroną dominującą były niedźwiedzie, jednakże ostanie półtoramiesięczne wzrosty mogą oznaczać próbę odbicia się ceny od dna, które znalazło swój poziom w okolicach 27 dolarów za baryłkę. Główną przyczyną tak istotnej przeceny była znaczna nadpodaż tego surowca. Niemniej jednak, w ostatnim czasie pojawiły się przesłanki fundamentalne, które mogą spowodować odwrócenie trendu. Martwią się klienci przy dystrybutorach, natomiast spółki wydobywcze spoglądają w przyszłość z nadzieją. Najnowsze dane ze Stanów wskazują, że zapasy ropy w tym kraju po raz kolejny wzrosły. Warto jednak podkreślić, że ich przyrost był znacznie mniejszy od konsensusu rynkowego. Co więcej, pojawiły się informacje, mówiące o zamykaniu szybów naftowych. Cenie ropy pomagają również deklaracje Rosji i Arabii Saudyjskiej, dotyczące zamrożenia wydobycia. Wisienką na torcie jest zbliżające się spotkanie członków OPEC (17 kwietnia). Kraje członkowskie mogą podjąć decyzję o ograniczeniu produkcji. Takowe postanowienie byłoby swego rodzaju ,,kropką nad i”, która prawdopodobnie doprowadziłaby do dalszego wzrostu ceny ropy naftowej. W efekcie, o ile na rynku wciąż mamy znaczną nadpodaż, o tyle oczekiwania inwestorów już teraz wskazują, że w magazynach może zrobić się nieco więcej przestrzeni. Wzrost ceny ropy naftowej martwi kierowców. Warto jednak podkreślić, że prognozy na obecny rok nie wskazują, aby mógł on mieć gwałtowny charakter. Projekcje zakładają, że średnia cena czarnego złota ustabilizuje się w rejonie 50 dolarów za baryłkę. Poziom ten jest wciąż daleki od szczytów z 2014 roku. Co więcej, coraz słabszy dolar prawdopodobnie zniweluje możliwą podwyżkę cen przy dystrybutorach. Biorąc wszystkie wyżej wymienione czynniki pod uwagę, skokowa zwyżka cen na stacjach benzynowych jest mało prawdopodobna. Zwyżkująca cena czarnego złota szczególnie poprawia nastroje w branży wydobywczej. Kolejne dołki na wykresie ropy naftowej sukcesywnie pogarszały wyniki finansowe producentów tego surowca np. brytyjski BP w 2015 roku osiągnął stratę na poziomie 6,5 mld dolarów, a amerykański Chevron zakończył ubiegły rok ze stratą w wysokości 0,5 mld dolarów. Słabe wyniki miały swoje odzwierciedlenie również w redukcji zatrudnienia, na co wskazuje raport opracowany przez firmę Hays. Co więcej, straty producentów oznaczają także osłabienie kondycji gospodarczej wielu państw, zwłaszcza gospodarek wschodzących np. Arabia Saudyjska odnotowała rekordowy deficyt budżetowy. Sytuacja jest jednak bardziej napięta w Nigerii czy też w Wenezueli. Rozwój gospodarczy niniejszych krajów jest uzależniony od eksportu ropy. Z kryzysem, który w znacznej mierze jest spowodowany przez niską cenę czarnego złota boryka się również Rosja. Problemom finansowym muszą stawić czoła także amerykańskie spółki. Rewolucja łupkowa spowodowała, że na tamtejszym rynku pojawiło się wiele nowych firm. Faktycznie, czynniki te sprawiły, że Stany Zjednoczone zostały największym producentem czarnego złota na świecie. Z drugiej strony, nowe przedsiębiorstwa w istotnym stopniu przyczyniły się do dynamicznego wzrostu podaży ropy naftowej. Ten spowodował spadek cen czarnego złota. Niniejsze spółki natomiast finansują się głównie kredytami bankowymi. W efekcie, podczas gdy działalność gospodarcza stała się nierentowna i z ekonomicznego punktu widzenia powinna zostać zawieszona, właściciele byli zmuszeni do kontynuacji wydobycia, aby móc spłacić wysoki stan zadłużenia. Według firmy Wolfie Research aż 1/3 amerykańskich producentów ropy i gazu grozi niewypłacalność. Analitycy szacują, że gdyby cena ropy wzrosła do 50 dolarów za baryłkę, część z tych spółek mogłaby nadal funkcjonować. Warto zatem przyjrzeć się szacunkom, dotyczącym ceny ropy, która pozwoliłaby na osiągnięcie progu rentowności przez różnych producentów ropy na świecie. Jedynie trzy kraje (Arabia Saudyjska, Iran i Kuwejt) byłyby w stanie wydobywać ropę naftową po cenie 30 dolarów za baryłkę. Gdyby natomiast cena wzrosła do 60 dolarów, to kraje z Ameryki Południowej oraz pozostali członkowie OPEC byliby w stanie osiągnąć zyski. Okazuje się, że najwyższe koszty wydobycia odnotowują Rosjanie, Amerykanie oraz Kanadyjczycy. Szacowany próg rentowności wynosi ponad 80 dolarów za baryłkę, a w przypadku tych ostatnich nawet powyżej 100 dolarów. Należy pamiętać, że spółki są w stanie krótkoterminowo nie ograniczać wydobycia, aby utrzymać swoją pozycję na rynku. Niemniej jednak, nie są w stanie funkcjonować w średnim i długim okresie, zwłaszcza, jeżeli koszty wydobycia są znacznie wyższe od ceny ropy. Nie dziwi zatem, że z niecierpliwością wyczekują one ewentualnej zmiany trendu. Wzrost ceny ropy w dwojaki sposób może oddziaływać na największe polskie spółki naftowe. Niniejszy scenariusz prawdopodobnie pozytywnie wpłynąłby na Grupę Lotos, której działalność w znacznej część opiera się na wydobyciu. Ostatnie lata nie były dobrym okresem dla gdańskiego koncernu. Przychody ze sprzedażydynamicznie zniżkowały, a wraz za nimi wynik finansowy – w 2015 roku Grupa Lotos odnotowała stratę na poziomie 263 mln zł. Odzwierciedleniem sytuacji, w jakiej znalazł się koncern jest kurs jego akcji, który w połowie 2014 roku (początek przeceny ropy) dynamicznie nurkował, a następnie po korekcie kontynuował ruchw kierunku południowym. W nieco innej sytuacji znajduje się PKN Orlen. Działalność płockiego koncernu opiera się głównie na zakupie i dalszej dystrybucji ropy naftowej. W związku z tym, tempo spadku przychodów było niższe od dynamiki spadku kosztów. Ponadto, PKN Orlen wykorzystał niskie wyceny swoich konkurentów i skutecznie przeprowadził kilka akwizycji. W efekcie, od połowy 2014 roku cena akcji niniejszej spółki dynamicznie wzrastała. Niemniej jednak, przejmując spółki wydobywcze koncern staje się bardziej wrażliwy na niską cenę czarnego złota. Z drugiej strony, deprecjonujący dolar oraz wysokie zapasy taniej ropy płockiego koncernu będą w najbliższym czasie dodatkowym wsparciem. W związku z tym, jeżeli tegoroczne prognozy się sprawdzą (stabilizacja na poziomie 50 dolarów za baryłkę) 2016 rok może być kolejnym dobrym rokiem dla PKN Orlen, ale również nieco lepszym dla Grupy Lotos. Podsumowując, na rynku pojawiły się solidne fundamenty, które mogą spowodować wzrost ceny ropy. Prognozy na 2016 rok zakładają wzrost oraz późniejszą stabilizację w okolicy 50 dolarów za baryłkę. Niniejszy scenariusz z całą pewnością wesprze światowe spółki wydobywcze, których sytuacja finansowa od połowy 2014 roku systematycznie się pogarszała. Natomiast realizacja powyższych prognoz prawdopodobnie nie wpłynie istotnie na sytuację PKN Orlen, jednakże może wesprzeć kondycję finansową Grupy Lotos, która znacznie bardziej odczuła skutki gwałtownej przeceny czarnego złota. Łukasz Rozbicki MM Prime TFI

Zobacz również