Zmiany w Grouponie. Ma się stać "systemem" dla małych i średnich firm, jak ognia unika skojarzeń z łowcami okazji. Groupon jest jednym z symboli pękającej bańki oczekiwań inwestorów. W całej historii nie wypracował zysku, dynamika wzrostu przychodów spada, akcje zleciały już poniżej progu przyzwoitości - do ok. 4$. A kosztowały na początku ponad 30$, straciły więc prawie ośmiokrotnie. Model biznesowy jest prosty. Partner Groupona obniża cenę o połowę, serwis reklamuje szokującą hiperobniżkę i napędza obroty a przychodem dzieli się z partnerem po połowie. Partner dostaje więc 25% ceny wyjściowej, ale za to sprzedaje więcej. Tyle teoria. Praktyka pokazuje, że niewielu partnerów powracało do Groupona. Zresztą tak w teorii powinny działać tego typu zakupy. Jest okazja, impuls, kupuję. Podobało się? Wracam i płacę normalną cenę. Ale Groupon chce wiązać swoich partnerów na dłużej. Wiązać to złe słowo - skłaniać ich do robienia większej liczby promocji. I na świecie, i w Polsce serwis chce dawać najlepszym partnerom dodatkowe narzędzia marketingowe - plan wizyt, stronę internetową, kupony a nawet dodatkowych pracowników na akcje specjalne. Z tej ostatniej opcji skorzystała w Polsce dokładnie jedna firma. Czy korekta modelu biznesowego Groupona wystarczy, by zejść z kursu na górę lodową? Czas pokaże, ale wydaje się to wątpliwe.

Zobacz również