Mastercard konsekwentnie bojkotuje prace komitetu (NBP, Visa, banki i agenci rozliczeniowi), który proponuje obniżkę opłat intercharge do poziomu 1,1 -1,2% a do roku 2017 do 0,7-0,8%. Obecnie polska średnia to 1,6%. Gdy płacimy kartą za zakupy za 100 złotych, to sklep dostaje w rzeczywistości 98,40 zł a 1,60 zł trafia do banku. Tak naprawdę sklep płaci jeszcze prowizję pośrednikowi, który zainstalował terminal i rozlicza transakcje. Dlatego w wielu sklepach kartą da się płacić od 10 czy 20 złotych – w przypadku wielu niskomarżowych produktów, intercharge i prowizja zjedzą spory procent zysku. NBP powołało więc zespół ds. obniżenia tej opłaty, bo średnia europejska to 0,7% a w wielu krajach zaledwie 0,2%. Ruch NBP jest obiektywnie słuszny: w Polsce 80% płatności rozliczanych jest gotówką a obsługa drukowanego pieniądza jest droga. Poza tym nad elektronicznym łatwiej sprawować kontrolę. Niestety udział w zespole roboczym zbojkotował MasterCard, teraz jednak zmienia front i zapowiada, że również obniży stawki. Oczywiście niechętnie, oczywiście i tak nie spowoduje to zwiększenia udziału elektronicznego pieniądza w rynku i oczywiście nie obniży przy tym wszystkich stawek do poziomu oczekiwanego przez NBP. Systematyczny plan obniżek rozpocznie się z początkiem roku 2013. Z kolei Visa idzie dalej - ustali specjalne stawki interchange za płatności publiczno-prawne, czyli urzędowe opłaty, podatki, koszty sądowe i grzywny. Ma to dotyczyć płatności zarówno w kasach urzędów i instytucji, jak i przez Internet. Nowe stawki będą sztywne - 20 gr przy płatnościach kartami debetowymi i 30 groszy przy kredytowych, wejdą w życie w listopadzie.

Zobacz również