Pierwsza edycja Startup Crawl odbędzie się w Berlinie 23 października 2012. W wydarzeniu weźmie udział 20 osób: 10 z Berlina i 10 spoza miasta. Uczestnicy zwiedzą siedziby firm SponsorPay, 9Flats, Delivery Hero oraz Fab. Na koniec dnia przewidziana jest integracja w Sankt Oberholz - słynnej wśród lokalnych przedsiębiorców kawiarni połączonej z biurem coworkingowym. Bilet na Berlin Startup Crawl kosztuje 20 euro. Można go kupić na Eventbrite. Startup Crawl to nowa inicjatywa, polegająca na zwiedzaniu biur znanych firm technologicznych. W roli przewodnika występują ich założyciele, co stwarza uczestnikom okazję do zadawania szczegółowych pytań. O Startup Crawl rozmawiamy z Maciejem Laskusem, pomysłodawcą i organizatorem wydarzenia. Skąd pomysł na Startup Crawl? Po przeprowadzce do Berlina brałem udział w wielu tutejszych imprezach startupowych i zauważyłem, że przeważnie nie pojawiają się na nich bardziej doświadczeni przedsiębiorcy. Ci, którzy mają najwięcej do przekazania, przeważnie siedzą w biurze, a jak już się gdzieś pojawią, to na zamkniętych, często również bardzo kosztownych imprezach. Zaczęliśmy więc zastanawiać się jak moglibyśmy to zmienić. I stąd pomysł stworzenia formatu imprezy, która z jednej strony dawałaby nowym na scenie ludziom szansę nauki od doświadczonych osób, a z drugiej strony - wynagradzała danego przedsiębiorcę budowaniem wizerunku jego firmy wśród społeczności. Jeśli zaś chodzi o samo oprowadzanie po startupach, to nie jest to nowy pomysł. Imprezy typu "Startup Crawl" były już organizowane w San Francisco, w Austin przy okazji konferencji SXSW, a nawet w Berlinie w ramach Friday at 6. Pracowałeś w startupach w Polsce, a później przeniosłeś się do Berlina. Czym różnią się te dwa miejsca? W Berlinie funkcjonuje bardzo dynamiczna scena startupowa: odbywa się tutaj nie tylko mnóstwo eventów, na które można chodzić nawet codziennie, ale działa tu także spora liczba firm, które urosły już do rozsądnych rozmiarów. Wooga, SoundCloud, Delivery Hero, Wimdu to tylko kilka firm, które mają kilkuset pracowników. Podobno branża startupowa zatrudnia tu już ponad 50 tys. ludzi, a w mieście jest ponad 50 biur co-workingowych. Sporo osób wyszło ze swoich biznesów z milionami euro w kieszeni i teraz inwestują je w nowe projekty. To wszystko sprawia, że istnieje ekosystem, w którym jest dostęp do prawdziwych pieniędzy i międzynarodowych kontaktów. Tutejsze fundusze wciąż jeszcze nie dysponują takim zapleczem jak te w Dolinie Krzemowej czy w Londynie, ale fakt, że w Berlinie dzieje się tak wiele sprawia, że nie trzeba się z niego ruszać by zyskać dostęp do dużych pieniędzy. Spotkałem tu na przykład VC z zapleczem ponad miliard dolarów, który ma biura w Londynie i San Francisco, ale jego partnerzy regularnie pojawiają się w stolicy Niemiec. Kiedy zaczynałem swoją przygodę ze startupami w Warszawie, to jedynym regularnym spotkaniem branżowym była Aula Polska. Często odwiedzam Warszawę, a ostatnio także Kraków, i jestem pod dużym wrażeniem jak pozytywnie zmienia się nasz rynek. Dzieję się tutaj coraz więcej. W Polsce jest wiele talentu technicznego, ale potrzeba jeszcze czasu i paru dużych wyjść, żeby pojawił się "hub" na miarę tego berlińskiego. Czego możemy się nauczyć od przedsiębiorców z Berlina? Nie wydaję mi się, aby przedsiębiorcy z Berlina byli w czymś lepsi. Jest ich po prostu więcej i są skupieni w jednym miejscu. W Polsce branża jest rozsiana po całym kraju. Kiedy do każdej liczącej się firmy można dojechać w ciągu pół godziny na rowerze, to łatwiej jest czerpać z doświadczeń innych i nawiązywać współpracę. Trudno było przekonać właścicieli Delivery Hero czy Fab do otwarcia swoich biur przed uczestnikami? Wręcz przeciwnie. Byliśmy zaskoczeni jak chętni byli wszyscy do współpracy. Dotychczas tylko jedna firma nam odmówiła, a to tylko dlatego, że muszą wiedzieć o takich rzeczach z 2-3 miesięcznym wyprzedzeniem (w każdą wycieczkę staramy się bezpośrednio zaangażować CEO albo przynajmniej jednego z co-founderów), ale prawdopodobnie wezmą udział w kolejnej edycji. Po tym jak lokalne media zaczęły o nas mówić, firmy same zaczęły się do nas zgłaszać. W tej chwili mamy już chętnych na co najmniej 2 kolejne edycje. Okazało się, że argument o zobowiązaniach przedsiębiorcy z sukcesami do dzielenia się wiedzą jest bardzo skuteczny. Nie bez znaczenia jest też aspekt wizerunkowy. Z każdej wizyty przygotowujemy materiał filmowy, który później będzie publikowany w internecie. Ma pokazywać firmę od środka: jak się w niej pracuje, jaka panuje atmosfera etc. Dla wielu startupów to sposób na pokazanie się jako świetne miejsce do pracy, a konkurencja o najbardziej utalentowanych ludzi jest bardzo silna. Czy formuła Startup Crawl sprawdziłaby się w Polsce? Drugą edycję organizujemy w Krakowie i już prawie wszystko mamy dopięte. Przedsiębiorcy z różnych europejskich krajów mogliby się wiele od siebie nauczyć i zyskać na współpracy biznesowej. Jak zintegrować to zróżnicowane, rozproszone po kontynencie środowisko? Dokładnie z takiego założenia wychodzimy. Chcemy zbliżyć do siebie różne środowiska startupowe organizując w nich nasze imprezy. Staramy się, aby połowa grupy składała się z osób spoza lokalnej sceny startupowej. I tak, w Berlinie będziemy mieli gości z Polski, a w Krakowie - z Niemiec. Przy kolejnych edycjach będą to po prostu międzynarodowe grupy. Po samej wycieczce organizujemy afterparty, które jest darmowe i otwarte dla lokalnej społeczności. Chcemy stworzyć warunki, w których lokalna scena ma możliwość poznania osób z innych rynków i na odwrót. Cały czas dopracowujemy ten format. Jednym z najnowszych pomysłów jest nawiązywanie współpracy z lokalnymi eventami networkingowymi, które będą miały swoje specjalne edycje z okazji Startup Crawl.

Zobacz również