Świąteczne wyjazdy będą kierowców drożej kosztować. Wszystko za sprawą decyzji producentów ropy o ograniczeniu jej wydobycia i słabego złotego, co przekłada się wyższe ceny benzyny na stacjach. Niestety trzeba się przyzwyczaić do tego, że litr popularnej 98-ki będzie kosztował ponad 5 zł.
W poprzednim tygodniu ceny
paliw na polskich stacjach mocno poszły w górę. Średnia cena litra benzyny bezołowiowej 98, jak informowały
firmymonitorujące ten
rynek, wzrosła o 12 gr do 4,98 zł i była najdroższa od 14. miesięcy. W tym tygodniu bariera 5 zł zostanie przełamana, a przed styczniem nie zapowiada się, żeby
ceny były niższe. Zanosi się raczej, że będziemy obserwować odwrotną relację. Mianowicie, z każdym tygodniem benzyna będzie droższa. Aczkolwiek nie będzie drożeć już w tak mocnym tempie jak dotychczas.
Paliwa drożeją na stacjach w ślad za notowaniami ropy na świecie, które to napędzane są
informacjami o ograniczeniu jej
produkcji. W weekend
producenci ropy spoza kartelu OPEC (Organizacja Krajów-Eksporterów Ropy Naftowej) zadeklarowali, że ograniczą swoje wydobycie ropy o 558 tys. baryłek dziennie, po tym jak na spotkaniu 30 listopada kartel zdecydował się obciąć je o 1,2 mln baryłek.
Decyzja ta była wprawdzie oczekiwana, ale reakcję rynku wywołała nowa deklaracja Arabii Saudyjskiej (największy producent ropy), że od 1 stycznia ograniczy ona wydobycie poniżej poziomu zadeklarowanego podczas niedawnego szczytu OPEC (10,06 mln b/d). Wrażenie robi również fakt, że producenci ropy z OPEC i spoza kartelu pierwszy raz od 2001 roku porozumieli się ws. ograniczenia wydobycia.
W reakcji na weekendowe
informacje o cięciu wydobycia przez kraje spoza OPEC oraz nową deklarację Arabii Saudyjskiej, w poniedziałek ceny ropy mocno wystrzeliły w górę. Ropa Brent podrożała o ponad 5% do 57,23 USD, co jest poziomem nieoglądanym od lipca 2015 roku. Prawdziwe wrażenie robi jednak to, że notowania ropy wybił się górą z obserwowanej od ponad 7. miesięcy konsolidacji (o wzrostowym nachyleniu), która zamykała się przedziałem 43,50-55,00 USD. To może zapowiadać szybki ruch najpierw do 60 USD za baryłkę, a następnie do docelowego poziomu 66 USD. Ostatnio tyle ropa Brent kosztowała w maju 2015 roku.
Dalszego wzrostu cen ropy nie jest w stanie zamortyzować złoty, który w dalszym ciągu grzeszy słabością. Wprawdzie poziomy powyżej 4,20 zł za
dolara są wykorzystywane do realizacji dużych
zysków na USD/PLN, ale wciąż nie ma przesłanek mogących sugerować, że w najbliższym czasie polska
waluta umocni się do amerykańskiej. Wręcz przeciwnie.
Jeżeli w najbliższą środę
Rezerwa Federalna (Fed), nie tylko podwyższy
stopy procentowe o 25 punktów bazowych (to jest już w cenach), ale też utwierdzi rynki w przekonaniu, że zakładane w 2017 roku trzykrotne zaostrzenie polityki monetarnej jest prawdopodobnym scenariuszem, to koniec roku przyniesie umocnienie dolara. Również w relacji do złotego. W tym układzie notowania USD/PLN nie tylko nie będą amortyzować spodziewanych dalszych wzrostów cen ropy, ale wręcz je wzmocnią, przekładając się na wzrost cen paliw na polskich stacjach. W efekcie w pierwszym tygodniu stycznia za popularną 98-kę możemy zapłacić nawet (średnio) 5,15-5,20 zł.
Marcin Kiepas