Błażej Tulwin wraz ze wspólnikiem założył firmę Highclass na 3 roku studiów i po 5,5 roku sprzedał ją z zyskiem. Rozmawiamy o tym, jak jednocześnie rozwinąć własny biznes, skończyć dwa kierunki studiów i spędzić semestr na wymianie zagranicznej.   Dlaczego sprzedaliście Highclass? Rozwijaliśmy go całkiem długo, bo 5,5 roku – to moje małe dziecko. Patrząc z perspektywy czasu trochę żałuję sprzedażybo jako założyciel mam wciąż wizję jak ten sklep powinien wyglądać, ale firma ma teraz nowego właściciela, który realizuje swoje plany. Z drugiej strony po prawie 6 latach z Highclass zacząłem się trochę nudzić i postanowiłem spróbować czegoś nowego. Z kolei mój wspólnik zaangażował się w pełni w inny biznes i nie miał już czasu na nasz sklep, a ja sam nie chciałem się poświęcać na sto procent na kolejne kilka lat. Podjęliśmy decyzję, że pora na sprzedaż. To było ponad rok temu… co robiłeś przez ostatnie 12 miesięcy? HighClass sprzedaliśmy w grudniu 2011. Przez około 2 miesiące przekazywałem nowemu właścicielowi know-how jak prowadzić ten biznes. Następnie doradzałem przy tworzeniu stron internetowych jak i sklepów internetowych. Teraz pracuję dla internetowej części Empiku, a dokładniej jestem menedżerem empikfoto.pl. Z biznesu na etat – to rzadki przypadek, gdy ma się za sobą udany exit. Stwierdziłem, że własny biznes jest ok, ale potrzebne jest też inne doświadczenie, szczególnie w biznesie o większej skali, a Empik jest przecież właścicielem jednej z największych grup e-commerce w Polsce. Prowadząc własną firmę sam musisz się dokształcać, szukać szkoleń. Nie ma kogoś, kto rzetelnie powie Ci, że powinieneś np. podnieść swoje umiejętności  prezentacji. Empik to miejsce gdzie mam przyjemność pracy z najlepszymi specjalistami z branży w kraju. Uważam, że wszystkiego trzeba w życiu spróbować. Na starość chciałbym pracować „na swoim” , ale aktualnie uważam, że jestem w odpowiednim miejscu we właściwym czasie. Praca u kogoś też ma przecież olbrzymie zalety – zdobywasz doświadczenie, pracujesz z większą grupą ludzi, masz możliwości rozwoju i awansu. Highclass uruchomiłeś jeszcze podczas studiów… Dokładnie na 3 roku studiów. Poszedłem pod prąd – znajomi z SGH robili staże i praktyki w konsultingu, a ja z Marcinem – moim wspólnikiem poznanym na zajęciach z rosyjskiego – wystartowaliśmy w konkursie na biznesplany. Od tego się zaczęło. Co dalej? Biznes na szczęście wystartował w wakacje – od razu mieliśmy zamówienia na wysokomarżowe produkty, więc inwestycja w sklep prawie nam się zwróciła już po pierwszym miesiącu. Problem w tym, że w sierpniu mieliśmy wykupiony kurs rosyjskiego w Moskwie, którego nie chcieliśmy odpuścić, więc pilnie potrzebowaliśmy kogoś, kto zastąpiłby nas przy obsłudze zamówień. Gdybyś mógł cofnąć się na 3 rok studiów podjąłbyś taką samą decyzję? Patrząc z dzisiejszej perspektywy nie zmieniłbym tego, że zacząłem własny biznes na studiach. Polecam iść pod prąd, bo nawet jeśli coś nie wyjdzie i będziesz szukać pracy u kogoś, to fakt, że odważyłeś się robić coś swojego imponuje pracodawcom. Gdzie mieściło się wasze pierwsze biuro? To jest zabawna historia. Na początku nasza siedziba mieściła się w pokoju AIP w budynku głównym SGH. To był malutki pokoik 20 m^2, gdzie  zarejestrowanych było kilkanaście firm z AIP. W chwili gdy my rozłożyliśmy się z naszymi produktami, to nie było miejsca na nikogo innego. Biuro na uczelni pozwalało łatwiej połączyć biznes ze studiami? Często gdy siedzieliśmy na wykładzie otrzymywaliśmy telefony od klientów, więc na zmianę z Marcinem wychodziliśmy z auli. W pewnym momencie zdarzało się to zbyt często i musieliśmy zatrudnić pierwszą osobę – studentkę, która na stałe siedziała w owym pokoju, gdzie nie tylko ogarniała nasze sprawy, ale też odbierała telefony do AIP i odpowiadała na zapytania studentów odnośnie Fundacji. Rzeczywiście zabawnie… …ale jakoś dawaliśmy sobie radę. Zarówno ja, jak i mój wspólnik skończyliśmy po dwa kierunki, a na studiach magisterskich każdy z nas zaliczył semestr wymiany studenckiej w Kanadzie. Da się. Z oddaniem pracy magisterskiej spóźniłem się może o semestr, ale to standard. A co w czasie sesji egzaminacyjnej – zawieszaliście działalność? Powiem tak – bez wspólnika byłoby zdecydowanie trudniej. Dzięki temu, że było nas dwóch, mogliśmy się wymieniać, a poza tym mieliśmy już pracownika. Plusem takiego biznesu jak sklep internetowy jest to, że poza obsługą bieżących zamówień nie musisz dzień w dzień prowadzić prac rozwojowych. Mogą poczekać kilka dni.   Druga część wywiadu  

Zobacz również