Dostępność kapitału dla projektów technologicznych w Europie, choć stale się poprawia, jeszcze długo nie osiągnie poziomu ani płynności, jak w USA, a zwłaszcza w Krzemowej Dolinie. Dlatego europejskie firmy muszą generować przychody dużo wcześniej, niż ich amerykańskie odpowiedniki. Oczywiście, są znamienite wyjątki, jak Last.FM, które długo było darmowe czy Spotify – budowane 5 lat, nie mówiąc o świadczeniu usług czy pobieraniu opłat. Pieniądze muszą pojawić się szybko, trzeba więc myśleć o nich od początku. Nie oszukujmy się, że „Facebook długo nie miał modelu biznesowego”, albo „Twitter nawet nie szuka sposobu monetyzacji”. Wystarczy zajrzeć do ‘The Facebook Effect’ Davida Kirkpatricka, żeby wiedzieć, że Zuckerberg od startu wiedział, że serwis będzie musiał zarabiać i dlatego oddał część udziałów Eduardo Saverinowi, który miał być odpowiedzialny również za sprzedaż (czego to miała być sprzedaż panowie dobrze nie ustalili, o czym mówi „The Social Network”). Facebook zarabiał na reklamie od momentu powstania i szukał nowatorskich pomysłów, jak ten, kiedy Apple płacił 1$ za każdego fana swojej strony na FB. Z kolei Twitter już we wczesnych latach popularności generował 20+ milionów dolarów rocznie za udostępnianie pełnego strumienia statusów Google i Bingowi. Gdzie znaleźć pieniądze? O reklamie radzę zapomnieć. Europejski rynek jest pod tym względem radykalnie podzielony. Budżety ‘paneuropejskie’ są rzadkością. Oznacza to, że albo osiągniemy lokalnie skalę „Naszej Klasy”, co pozwoli subsydiować inne rynki, albo, żeby zarabiać, musimy mieć zasoby i partnerstwa w każdym kraju. Przypominam, że w Europie jest ich 25, więc przy finansowaniy poniżej 1mln zł – życzę powodzenia. Co pozostaje? E-commerce. Przykłady: Lastminute.com, Confused.com czy nasz polski Nokaut.pl – tu każdy użytkownik ma wartość, pieniądze płyną od pierwszego kliku. Wymagana skala – ogromna, ale zarabiamy od pierwszego miesiąca. Problemem może być budżet marketingowy, niezbędny żeby ktoś nas w ogóle zauważył w internetowym szumie. Nie ma budżetu? Witamy w świecie B2B. Tu drogi są dwie – tanie rozwiązanie „dla każdego” – jak Infakt.pl, albo rozwiązanie skomplikowane i niszowe, za które większe firmy zapłacą dziesiątki tysięcy euro (Takie cenniki ma wiele znanych mi Europejskich startupów). Przy modelu „tanio-wszystkim” firmę trzeba rozwijać bardzo „chudo” i cierpliwie czekać na efekt kija hokejowego. Drugi model przypomina trochę zwykłą firmę usługową, co nie każdemu przedsiębiorcy pasuje. Dróg jest wiele, jedyna której nie ma, to „model biznesowy wymyślimy później”. Możesz zbudować minimalny produkt bez modelu, ale musisz wiedzieć jaki będzie, kiedy pojawią się użytkownicy. Inaczej Twój ‘biznes’ będzie zwyczajnym, kosztownym hobby.   Autor: Marcin Grodzicki - business developer z ponad 5-letnim doświadczeniem w konsultingu IT oraz mediach internetowych. Odpowiedzialny za nawiązywanie partnerstw oraz rozwój zagraniczny portali grupy Agora SA. Partner w funduszu inwestycyjnym Ambit Ventures. W 2009 roku z projektem Codility wygrał Seedcamp Week w Londynie. Zdjęcie w nagłówku artykułu zostało udostępnione dzięki uprzejmości serwisu fotolia.com (© Maxisport)

Zobacz również