W ciągu ostatnich trzech miesięcy miałem okazję poznać wielu polskich przedsiębiorców internetowych. Niektórzy byli bardzo młodzi, inni to doświadczeni biznesmeni. Ich firmy czasem zatrudniają tylko samych założycieli, czasem kilkadziesiąt osób. Zajmują się reklamą, grami czy oprogramowaniem dla przedsiębiorstw. Niektórzy naprawdę nie mają pojęcia o tym, co robią, ale większość ma bogate doświadczenie w branży. Wszyscy za to podchodzą do swojego produktu z wielką pasją. Niestety, przeważająca część ma też jakiś biznes na boku. Model finansowania budowy nowej firmy przychodami z innych działalności bardzo dobrze się sprawdza w startupach. Wiele produktów powstaje jako kolejny etap ewolucji dobrych agencji czy software house’ów – tak było z amerykańskim 37signals, brytyjskim Treehouse i rumuńskim uberVU. Pomaga to założycielom przeżyć okres rozkręcania nowego projektu, przynajmniej do czasu pozyskania zewnętrznego finansowania, równocześnie pozwalając budować kompetencje większego zespołu. W pewnym momencie trzeba jednak odciąć pępowinę i dokonać wyboru, z czym – mam wrażenie – polscy przedsiębiorcy sobie nie do końca radzą. Nie dość, że utrzymują podstawowy biznes, stale go rozwijając, to jeszcze tworzą kolejne produkty i firmy obok już budowanego startupu. Podobnie działał Mark Zuckerberg i mimo to stworzył Facebooka, ale po pierwsze, większość z nas nie jest Zuckerbergiem, a po drugie – nawet on w pewnym momencie zarzucił inne projekty i skoncentrował się na samym Facebooku. Takie podejście sprawia, że z jednej strony mamy wprawdzie coraz więcej źródeł przychodów oraz czujemy, że dużo się dzieje, z drugiej – utrudnione jest jednak budowanie trwałej wartości. Tak naprawdę jedyna solidna, materialna „marchewka” w rozwijaniu firm (pomijam tu inne motywatory) to potencjalne wyjście albo zbudowanie bardzo dochodowego przedsięwzięcia (które z natury rzeczy jest też sprzedawalne). Praca przy dziesięciu przedsięwzięciach naraz sprawia, że choć każde z nich generuje przychody, nigdzie tych przychodów nie zostaje na tyle dużo, by mówić o znaczących zyskach. Dodatkowo oszukujemy się, że to czyni z nas „seryjnych przedsiębiorców”. Jak jednak sama nazwa wskazuje, taki przedsiębiorca robi projekty jeden po drugim (stąd „seria”), a nie jednocześnie (to byłby „wielozadaniowy przedsiębiorca”). Możemy się zgodzić, że są przypadki ludzi prowadzących kilka biznesów – Branson, Dorsey lub nawet niektórzy polscy przedsiębiorcy. Jednak nawet oni nie uruchamiają kilku przedsięwzięć jednocześnie. Rozpoczęcie nowego biznesu jest ekscytujące: planowanie, snucie wizji, pierwszy kontakt z klientami oraz konkurencją. Wszystko to podwyższa poziom adrenaliny, sprawia, że pracujemy 14 godzin na dobę, 7 dni w tygodniu. Czujemy się efektywni, jak nigdy, jak w żadnej innej pracy. Dlatego tak trudno skoncentrować się na jednym projekcie – ale tym bardziej trzeba. Zbudowanie dobrej i wartościowej firmy to zadanie na lata – przedsiębiorczy maraton. Czytanie historii sukcesu Instagrama jest fajne, jednak przewidywany czas pomiędzy pierwszą rundą finansowania a sprzedażą startupu to 5–7 lat (w Europie pewnie dłużej). Przyjrzyjmy się wobec tego wszystkim naszym działaniom i zadajmy sobie pytanie, które z tych rzeczy robimy, aby być na „przedsiębiorczym” haju, a które mają szansę stworzyć prawdziwą wartość.    Autor: Marcin Grodzicki - business developer z ponad 5-letnim doświadczeniem w konsultingu IT oraz mediach internetowych. Odpowiedzialny za nawiązywanie partnerstw oraz rozwój zagraniczny portali grupy Agora SA. Partner w funduszu inwestycyjnym Ambit Ventures. W 2009 roku z projektem Codility wygrał Seedcamp Week w Londynie.     Zdjęcie w nagłówku artykułu zostało udostępnione dzięki uprzejmości serwisu fotolia.com (© Sergey Nivens)

Materiał zewnętrzny

Jak skonsolidować chwilówki będąc zadłużonym?
Jak skonsolidować chwilówki będąc zadłużonym?
Jak skonsolidować chwilówki będąc zadłużonym? To pytanie nurtuje wielu osób borykających się z nagromadzonymi krótkoterminowymi zobowiązaniami. Choć proces...

Zobacz również