To, że banki nie chcą udzielać kredytów zadłużonym szpitalom, można zrozumieć i wytłumaczyć. Kierują się swoimi przepisami i standardami, traktując ubiegający się o kredyt zadłużony szpital jako podmiot potencjalnie niewypłacalny. Może rzeczywiście obawa banków przed konsekwencjami wizerunkowymi po ewentualnym zajęciu szpitala jest zbyt duża. Ale zastanówmy się nad inną kwestią.
Właścicielem szpitala często jest samorząd. I to właśnie on powinien być gwarantem
spłaty długu przez szpital. To samorząd ma wpływ na fachową obsadę stanowisk kierowniczych w podległych placówkach, to wreszcie samorząd ma możliwość
kontroli w jaki sposób dana placówka jest zarządzana i jak wydatkuje
środki. Widzimy często szpitale samorządowe, które po prostu dobrze funkcjonują.
Nie mają
długów, rozbudowują się,
inwestują w miarę swoich możliwości w nowy sprzęt. W takich przypadkach oczywiste jest, że dla samorządu szpital jest ważny i potrzebny. Niestety są również sytuacje, kiedy szpital jest
zadłużony, niedoinwestowany, a najczęstsze zmiany jakie mają miejsce to zmiany dyrektorów.Dla tych samorządów szpital jest złem koniecznym, na który trzeba znaleźć i łożyć
pieniądze. Takie szpitale, mimo że mają nominalnie właściciela, są de facto pozostawione same sobie. I na takich
klientów czekają właśnie parabanki i podejrzane instytucje
finansowe. Uważam, że żadnego szpitala nie stać na tak drogie kredyty, jakie są im oferowane. Ale czy mają one inne wyjście? Można jeszcze zadać sobie pytanie czy pozyskane środki przez szpital zostaną
zainwestowane w jego dalszy rozwój, czy na spłatę zaległości. W większości przypadków odpowiedź na to pytanie niestety znamy.
Marek Stebnicki
Prezes
Zarządu, ZARYS International Group