Systrom to założyciel Instagrama, miał 40% akcji firmy. Przez całe życie bawił się fotografią - już na studiach pracował nad aplikacją do dzielenia się fotkami ze znajomymi. I już wtedy jego projektem zainteresował się Facebook, proponując Systromowi dołączenie do zespołu. Student Uniwersytetu Stanforda odmówił po raz pierwszy. Na uczelni skończył specjalny kurs dla przedsiębiorców. W ławce obok siedzieli Evan Williams, Biz Stone i Jack Dorsey. Ta trójka założyła potem serwis z niebieskim ptaszkiem w logo, Systrom trafił do Google'a. Pracował w tam dwa lata, zanim poznał inwestorów. Działający prototyp narzędzia do dzielenia się zdjęciami zasłużył na pół miliona dolarów finansowania. Kevin Systrom zaprosił do współpracy innego absolwenta Uniwersytetu Stanforda, Mike'a Kriegera. Dopracowali wizję i w 8 tygodni napisali aplikację. Nie mówimy o zamierzchłej przeszłości - to był rok 2010. Aplikacja w ciągu trzech miesięcy zdobyła okrągły milion użytkowników. Sprawy toczyły się szybko. Instagram zdobywał kolejne tysiące użytkowników, nie tracąc impetu. Mały zespół pracował w biurze nazywanym jaskinią. W lutym 2011 zdobyli 7 mln $ kolejnych funduszy. Następnie odrzucili propozycje kupna zarówno od Twittera, jak i Facebooka. Nie wiadomo, na ile opiewały, ale Instagram miał wtedy ledwie 2 mln użytkowników. Rok później Kevin Systrom propozycji Marka Zuckenberga już nie odmówił. Raz, że opiewała na miliard dolarów, z czego Systrom dostanie 40%. Dwa, że nie za bardzo miał pomysł na monetyzację pomysłu. Teraz z tą kwestią musi się zmierzyć Facebook. A po trzecie Kevin Systrom i jego kilkunastoosobowy zespół ciągle pozostają niezależną firmą. Genialne!

Zobacz również