Nieodzowną częścią tkanki politycznej w Brukseli są lobbyści. To oni rozmawiają z urzędnikami i europosłami – forsując potrzeby i argumenty firm, które reprezentują. W Brukseli działa aż dwanaście tysięcy organizacji zrzeszających lobbystów. Pracują dla różnych państw i przedsiębiorstw – a najwięcej z nich forsuje w Komisji i Parlamencie Europejskim potrzeby i pomysły takich krajów, jak Niemcy, Hiszpania i Francja. Polska wypada przy nich blado: mamy tylko 112 instytucji lobbujących w naszych interesach – przy czym jedna czwarta z nich posiada finansowanie pozwalające na zatrudnienie zaledwie kilku osób. To szczególnie niepokojące, gdy dostrzeżemy fakt, że aż 70% przyjmowanych w Polsce regulacji prawnych zostało wcześniej ustanowionych przez Unię Europejską. Za pomocą lobbystów moglibyśmy mieć większy wpływ na prawo, które obowiązuje w Polsce, a polscy przedsiębiorcy mogliby korzystać z ustaw i legislacji bardziej dopasowanych do potrzeb naszego rynku.

– Ważne jest, jeśli możemy zainterweniować we wczesnym etapie przechodzenia danego aktu przez proces legislacyjny – na rozwiązania i kwestie, które mogą wpływać na polskie przedsiębiorstwa i polski biznes. Polskie firmy do tej pory nie wykorzystywały tej szansy – powiedział serwisowi  eNewsroom Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.  Lobbowanie na poziomie europejskim, a nie krajowym, pozwala zmienić pewne regulacje – zwłaszcza w obszarze energetyki czy środowiska, które mogą mieć negatywne konsekwencje dla rozwoju polskich przedsiębiorstw i dla polskich konsumentów. Mam jednak nadzieję, że ta sytuacja będzie się w najbliższych latach zmieniała. Większość polskich firm lobbingowych, które teraz działają w Parlamencie Europejskim, powstała w ciągu ostatnich trzech lat. Musimy więc dalej rozwijać naszą obecność w Brukseli – zachęca Arak.

image002-10

Zobacz również