Kilometrówka to stawka, jaką można odliczyć za używanie prywatnego samochodu do celów służbowych. Dotyczy i przedsiębiorców, i pracowników firm – na jej podstawie pracodawcy zwracają im koszty używania prywatnego samochodu w podróżach służbowych. Pracodawca czy przedsiębiorca wrzuca kilometrówkę w koszta. W zeszłym roku Instytut Transportu Samochodowego na zlecenie Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej opracował analizę naukową pn. "Analiza kosztów eksploatacji pojazdów oraz oszacowanie na jej podstawie wysokości stawek za 1 km przebiegu pojazdu". Pytanie brzmiało - czy obecna kilometrówka pokrywa faktyczny koszt przejazdu samochodem? Szok - okazało się, że nie pokrywa! I tak wiedza dostępna dla każdego kierowcy trafiła pod strzechę ministerstwa. Trudno, żeby kilometrówka cokolwiek pokrywała, skoro została ustalona w roku 2007 a bazowe przepisy w roku 2002. Stąd w ustawie ciągle funkcjonują archaiczne zapisy o pojemnościach silnika - do 900 cm³ i powyżej tej wartości. Wiecie skąd to się wzięło? Bo jeździły jeszcze maluchy (650 cm³) i fiaty cinquecento o pojemnościach 704 i 899 cm³. A pamiętacie ile kosztowało paliwo w roku 2007? Za bezołowiową 95 płaciliśmy od 3,60 do 4,30 zł za litr. Łza się w oku kręci. Duży szacun dla ministerstwa, że zabrało się za temat podniesienia kilometrówki. Robiło to już zresztą w zeszłym roku, dwukrotnie. Obie propozycje podniesienia stawek utrącił Minister Finansów. Teraz prace nad nowymi przepisami są z nim na bieżąco konsultowane. A przed ministerstwem jeszcze tytaniczna praca - musi teraz zlecić analizy dotyczące tego, jakie pojemności silników dominują w służbowo wykorzystywanych samochodach, ile one palą, ile kosztuje ich eksploatacja. Miejmy nadzieję, że wyspecjalizowane instytuty naukowe dokonają niezbędnych obliczeń szyciej niż w rok, że minister finansów zgodzi się na podwyżkę i będzie można odliczyć nieco więcej, niż 0,8358 zł za każdy przejechany kilometr.

Zobacz również