Projekcje The Startup Kids w polskich miastach dobiegły końca. Na kilka pytań odpowiedziały nam autorki filmu o młodych przedsiębiorcach: Vala Halldorsdottir i Sesselja Vilhjalmsdottir. Pochodzicie z Islandii. Jak wygląda scena biznesu technologicznego w Waszym kraju? Tak naprawdę dynamicznie się rozwija. Po kryzysie wiele utalentowanych osób pozostało bez pracy i musiało się czymś zająć. Bariery wejścia na rynek biznesu technologicznego są niskie, więc sporo młodych mieszkańców Islandii zdecydowało się działać w tej branży. Jakie zalety ma rozwijanie firmy w Islandii? To mały rynek, więc od pierwszego dnia tworzymy projekty kierowane do klientów z większych krajów. Poza tym koszty rozwijania produktu są tutaj relatywnie niskie. Jak to wygląda w porównaniu z Polską? Rozmawiałyśmy z polskimi przedsiębiorcami na temat płac - w Islandii faktycznie zatrudnienie programistów czy grafików kosztuje więcej, ale nie są to duże różnice. Na pewno trzeba wydać o wiele więcej pieniędzy, rozwijając firmę w Dolinie Krzemowej czy Londynie. Ile czasu zajęło Wam nakręcenie The Startup Kids? Zaczęłyśmy prace nad filmem w maju 2010 i skończyłyśmy po dwóch latach. Nie mamy umiejętności potrzebnych do samodzielnego stworzenia filmu od A do Z, więc w międzyczasie szukałyśmy finansowania za pośrednictwem Kickstarter, gdzie udało nam się zebrać prawie 25 tys. dolarów. To wystarczyło na opłacenie specjalistów od post-produkcji itp. Jednocześnie rozwijałyśmy też nasz startup Kinwins, który niedawno wystartował. Trudno było umówić się na nakręcenie wywiadów z przedsiębiorcami? Absolutnie nie, ludzie z branży biznesu technologicznego są otwarci. Wysyłałyśmy maile do zupełnie obcych nam osób i bez problemu udało się z nimi spotkać. Ile ich było? Nagrałyśmy materiały z około 80 osobami, ale tylko 15 pojawiło się w filmie. Kręcąc dokument nigdy nie wiesz, co z niego wyjdzie, bo nie jesteś w stanie przewidzieć, co powie pytana osoba. Dlatego musiałyśmy poświęcić dużo czasu na wyselekcjonowanie odpowiednich fragmentów i stworzenie z nich spójnego scenariusza. 80 osób - to wygląda na świetną okazję do poszerzenia sieci kontaktów. Czy to był Wasz cel podczas kręcenia filmu? Na początku chciałyśmy po prostu zrobić coś fajnego. W trakcie tworzenia The Startup Kids zorientowałyśmy się, że mamy okazję bliżej poznać interesujące osoby i przybywa nam wartościowych kontaktów, które mogą się przydać w przyszłości. Planujecie sequel filmu? Tak, będzie się nazywał The Startup Kids Poland! (śmiech).

Zobacz również