Z Bartłomiejem Golą, partnerem zarządzającym SpeedUp Venture Capital Group, rozmawiamy o dopasowywaniu oczekiwań dotyczących biznesu do rzeczywistości, kierunkach ekspansji zagranicznej oraz błędach, jakie popełnił prowadząc fundusz inwestycyjny w branży nowych technologii.   Skończyła się era dotacji 8.1 czy 8.2. Skąd teraz twórcy młodych biznesów technologicznych będą pozyskiwać kapitał? Myślę, że będzie trochę trudniej, ponieważ państwo mimo tego, że często te unijne środki były traktowane z pogardą, miało dużą rolę we wspieraniu firm na pierwszym etapie rozwoju. Teraz okaże się, że to wsparcie było bardzo potrzebne. Moim zdaniem niełatwo będzie znaleźć ich zastępstwo. Pojawiło się nieco prywatnych inwestorów, ale jest ich niewiele. Jedyną nadzieją wydaje się być nowa perspektywa unijna i środki tych funduszy, które były w stanie obrócić pieniędzmi otrzymanymi od państwa i zaczęły je reinwestować. Myślę, że teraz trzeba się opierać na tej istniejącej już strukturze. Na Internet Beta 2012 nawoływałeś do tego, żeby skończyć ze startupami i zacząć robić biznes. Co się zmieniło przez ten rok? Myślę, że przedsiębiorcy ruszyli się w dobrym kierunku,  ale ciągle jeszcze jako branża jesteśmy za mało ważni. Nie możemy jeszcze pokazać gigantycznych firm innowacyjnych, które zarabiają dużo pieniędzy. Najwięcej zarabiają firmy tradycyjne, nawet w obszarze internetu i to jest coś nad czym musimy ciągle pracować. Ryzyko jest takie, że ludzie poszukują szybkich, krótkoterminowych wzrostów. Odejdą od szukania innowacji w kierunku prostych rzeczy, a to nam może zamknąć niektóre możliwości rozwoju w przyszłości. W jakich ludzi inwestujesz? W mądrzejszych od siebie. Przede wszystkim w takich, którzy chcą robić biznes. Wiesz, bycie przedsiębiorcą jest trudne i według mnie ludzie nie zdają sobie sprawy jak bardzo. Dlatego szukam takich ludzi, którzy mają determinację, żeby przejść przez kłopoty bo każdy będzie je w którymś momencie rozwijania biznesu miał. Mówiłeś na Auli Polskiej, żeby podczas budowania biznesu zakładać najczarniejszy scenariusz - jak to poprawnie zrobić? Jeśli mówię, żeby założyć, że wszystko pójdzie źle to w takim kontekście, że wszystko pójdzie źle na drodze do osiągnięcia poziomu rentowności biznesu. Posługuję się tym przykładem celowo, jako pewnym przerysowaniem. W biznesie raczej działają Prawa Murphy’ego niż takie pięknoduchostwo, że „wszystko nam się uda”. Chciałbym abyśmy byli przygotowani na to, że nie będzie kolorowo. Jeśli zatem uważacie, że Wasz biznes uda się, bo macie furę szczęścia, to nie róbcie go. Małe są szanse, że ta fura szczęścia Wam się zdarzy. Są tacy, którzy wygrywają w totolotka, ale stanowią stosunkowo niewielką grupę. W związku z tym bardziej wierzę w pracę niż w cokolwiek innego. Macie w portfolio ponad 20 projektów. Które z nich przyniosą 10-krotny zwrot z inwestycji, o którym wspominałeś? Odmawiam odpowiedzi na to pytanie w tej chwili. Odpowiem na nie gdy będziemy te spółki sprzedawać. Zawsze jednak inwestujemy w firmy, które mają potencjał przynieść tyle zwrotu. Myślę, że jest już kilka projektów, które ten zwrot przynoszą, na przykład iTraffTechnolgy, Legimi, Booklikes, Okazjum. O tym, czy zarobimy 10-krotnie na spółce, można mówić dopiero w momencie jej sprzedaży, ale zawsze jest u nas grupa firm, które dobrze rokują. Skoro nie wolno czytać TechCruncha (z czym się absolutnie zgadzam!), to co polscy przedsiębiorcy powinni czytać? Problem internetowych przedsiębiorców jest teraz taki, że otrzymują za dużo informacji. Te ich Twittery czy Facebooki aż kipią od wiadomości z całego świata. W związku z tym jako osoba czytająca nie namawiam do tego, aby nie czytać. Przedsiębiorcy mają natomiast problem z tym, aby wyjść do ludzi i nimi porozmawiać. Wolałbym zatem, aby przeczytali teksty Boba Dorfa i Steve’a Blanka i zrozumieli, że jest taki element jak customer discovery i porozmawiali z potencjalnymi klientami o swoim projekcie i modelu biznesowym, zamiast czytać artykuły i budować biznes na domysłach dotyczących pożądanych przez klienta rozwiązań. Gdzie rodzimi przedsiębiorcy powinni kierować swój wzrok myśląc o ekspansji poza Polskę? USA z rodzimym finansowaniem na poziomie 0,5 mln zł brzmi co najwyżej zabawnie. Myślę, że trzeba mierzyć siły na zamiary. Co prawda mając pół miliona złotych nie da się podbić Stanów Zjednoczonych, ale jest się w stanie przygotować produkt i zbudować trakcję pozwalającą zdobyć tam inwestora. Tak więc nie zdobędziesz Ameryki za pół miliona ale być może, choć jest to bardzo trudne i jak dotąd chyba poza chłopakami z UXPin nikomu się to nie udało, możecie za te pieniądze przygotować produkt, który kogoś za oceanem może zainteresować. Moja prywatna opinia jest taka, że za mało doceniamy takie rynki jak Wielka Brytania, Niemcy, Irlandia, czyli te, które są nam kulturowo bliższe, tańsze, łatwiejsze do zdobycia. Patrzymy na Sillicon Valey jak na taką mekkę. I słusznie. Jeździmy tam - też słusznie. Natomiast czy możemy tam skutecznie sprzedawać? Na pewno możemy to robić efektywniej w Niemczech i Irlandii, na o wiele mniejszych rynkach, ale też dużo mniej konkurencyjnych. Jak sobie radzą projekty z Huge Thing? Z tego co wiem to dwa projekty są rentowne. Nie zajmuję się na co dzień Huge Thing. Jak w każdym tego typu przedsięwzięciu część z firm już nie istnieje, natomiast dwie dobrze sobie radzą. Sellbox pozyskał inwestora, Transparent Choice rozwija się i nawiązuje współpracę z kolejnymi instytucjami i firmami, więc poziom inwestycji udanych do nieudanych mamy na dość dobrym poziomie. Ale wypowiadać się mogę tylko z punktu widzenia partnera projektu a nie osoby, która zarządza nim na co dzień. Zanim zostałeś inwestorem, sam byłeś przedsiębiorcą - jaką firmę prowadziłeś? Do dzisiaj jestem przedsiębiorcą - jednym z inwestorów funduszu i traktuję to jako swój biznes. Natomiast sprzedaliśmy razem ze wspólnikami w 2002 roku jedną z największych agencji reklamowych w Polsce. Częścią tej umowy było to, że będziemy agencją współzarządzać przez kolejne 5 lat. Natomiast fakt, że prowadzę SpeedUp pokazuje, że wolę być przedsiębiorcą niż gdzieś pracować. Wydaje mi się, że w ten sposób mogę zrobić o wiele więcej fajnych rzeczy. Jakie błędy wynikające z nieznajomości branży internetowej popełniłeś jako inwestor i osoba wspierająca projekty z portfolio SpeedUp Group? Największy błąd jaki popełniłem to zbyt duża koncentracja na developmencie, czyli pozwalanie sobie na to, żeby trwał on zbyt długo. To klasyczny błąd - zbyt późne wyjście na rynek w celu zaprezentowania produktu. Druga rzecz to niedocenianie technologii, czyli zakładanie, że jest mało istotna i można ją zlecić na zewnątrz. W większości startupów technologicznych jest ona częścią biznesu. I to nie jest tak, że ktoś sobie wynajmie inną firmę, która wytworzy technologię, zabierze ją i będzie sprzedawał. Proces rozwoju technologii jest ciągły. Uważam też, że za późno szukaliśmy przychodów. Za późno wychodziliśmy na rynek i za późno sprzedawaliśmy. To jest błąd, który pewnie popełniamy w niektórych projektach do dziś.

Zobacz również