Nie oszukujmy się, że w Polsce można wytworzyć wszystko 50% taniej ze względu na niższe pensje. Jeśli promujemy produkty za granicą, to tamtejsze firmy definiują nasze koszty. Lecąc samolotem do Aten, poznałem małżeństwo brytyjskich emerytów. Ona była nauczycielką, on inżynierem w budownictwie. Po zakończeniu pracy zawodowej sprzedali dom w Anglii, a kupili na greckiej wyspie, resztę pieniędzy przeznaczając na dodatek do emerytury. Było to możliwe, gdyż realny PKB per capita Wielkiej Brytanii jest blisko dwa razy wyższy niż u nas, co daje mieszkańcom tego kraju dwukrotnie większą siłę nabywczą. Oznacza to, że wiele rzeczy, jak np. nieruchomości, będzie tam dwa razy droższych niż nad Wisłą, ale ponieważ cała gospodarka, w tym wynagrodzenia, jest do tego dostosowana, obiektywnie Anglicy są dwa razy zamożniejsi niż Polacy. Jaki wpływ ma para brytyjskich emerytów na polską scenę spółek technologicznych? W gospodarce globalnej duży, gdyż brytyjski podmiot może zapłacić wyższą cenę za ograniczone dobra, takie jak laptop dla pracownika albo reklama na Facebooku. Obecnie wszyscy kupujemy w tych samych sklepach – Google, Facebook, LinkedIn – oraz korzystamy z tych samych narzędzi. Jedyna różnica to fakt, że my płacimy złotówkami, a Niemcy euro. Nie oszukujmy się zatem, że w Polsce można wytworzyć wszystko 50% taniej, tylko dlatego, że pensje są niższe. Jeśli promujemy produkty za granicą, to tamtejsze firmy zaczynają definiować naszą strukturę kosztów. Porównywanie się do spółek polskich przy podnoszeniu rundy finansowania jest błędnym założeniem. Planując rozwój biznesu w UE5*, musimy zestawiać naszą strategię i kondycję finansową z konkurentami w tych krajach. Polski fundusz inwestycyjny może czuć się usatysfakcjonowany, że wycisnął ze spółki dużo niższą waluację, niż byłoby to możliwe na Zachodzie, ale tak naprawdę jego portfolio nie posiada zasobów pozwalających na konkurowanie z podmiotami z innych państw. Co gorsza, przykład Facebooka, wchodzącego z butami na poletko Naszej Klasy, symbolicznie zakończył etap mocnych lokalnych graczy. Oznacza to, że nawet jeśli planujemy działanie tylko na naszym rynku, musimy już dzisiaj liczyć się z tym, że komfort lokalnego gracza będzie trwał krótko. Zachodnie fundusze (poza nielicznymi wyjątkami, jak Point Nine Capital w osobie Pawła Chudzińskiego) jeszcze nie są aktywne na polskim rynku, ale można wsiąść do pociągu do Berlina bądź w samolot do Londynu i zacząć budować relacje z tamtejszymi inwestorami. Nie musimy podnosić rundy za granicą – wystarczy, że wykorzystamy inne oferty jako dźwignię w stosunku do lokalnego funduszu. Jak mówi oklepany frazes: nawet gdy działasz lokalnie, myśl globalnie. * UE5 – 5 największych gospodarek UE (Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Włochy i Hiszpania).   Autor: Marcin Grodzicki - business developer z ponad 5-letnim doświadczeniem w konsultingu IT oraz mediach internetowych. Odpowiedzialny za nawiązywanie partnerstw oraz rozwój zagraniczny portali grupy Agora SA. Partner w funduszu inwestycyjnym Ambit Ventures. W 2009 roku z projektem Codility wygrał Seedcamp Week w Londynie. Zdjęcie w nagłówku artykułu zostało udostępnione dzięki uprzejmości serwisu fotolia.com (© Givaga) Felieton pochodzi z Proseed #12

Materiał zewnętrzny

Tworzenie stron i aplikacji bez kodowania? To możliwe!
Tworzenie stron i aplikacji bez kodowania? To możliwe!
W świecie technologii, gdzie każda firma stara się być na fali cyfrowej transformacji, pojawia się pytanie: czy można tworzyć strony internetowe i aplikacje...

Materiał zewnętrzny

Rejestracja kasy fiskalnej – jak to zrobić?
Rejestracja kasy fiskalnej – jak to zrobić?
Rejestracja kasy fiskalnej jest kluczowym elementem prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce, w tym również w takich miastach jak Kraków. Proces...

Zobacz również