Co roku w wyniku kradzieży giną w Polsce dziesiątki, czy nawet setki dzieł sztuki. W krajowym wykazie zabytków skradzionych lub wywiezionych za granicę niezgodnie z prawem znajduje się ponad 63 tysiące pozycji. Wśród poszukiwanych obrazów ponad 8 tysięcy to prace światowych mistrzów takich jak Rubens, Rembrandt, Picasso czy Durer, a prawie 7 tysięcy to dzieła wykonane rękami polskich twórców, między innymi Aleksandra Gierymskiego (47 płócien), Jana Matejki (36 obrazów), Jacka Malczewskiego (59 prac) czy Stanisława Wyspiańskiego (29 dzieł). Inne poszukiwane dzieła sztuki to prawie 20 tysięcy dewocjonaliów i naczyń sakralnych, 3,8 tysiąca rzeźb oraz ponad 20 tysięcy wyrobów rzemiosła artystycznego. Kielich odnaleziony po latach… Podczas planowanej przez nowojorski dom aukcyjny Doyle aukcji mają zostać zaoferowane dwa kielichy sakralne pochodzące z dawnego opactwa benedyktynów w Sieciechowie. Jest początek stycznia 2015 roku.  Ten jest jednak zdecydowanie pechowy dla pracowników Departamentu Mebli i Rzemiosła Artystycznego domu aukcyjnego. Informację o umieszczonych w katalogu aukcyjnym naczyniach liturgicznych przekazuje Narodowemu Instytutowi Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów (NIMOZ) jeden z nowojorskich antykwariuszy. Po sprawdzeniu okazuje się, że jedno z nich figuruje w wykazie jako poszukiwane w wyniku kradzieży. Dzięki interwencji NIMOZu oraz skutecznym działaniom i współpracy wielu instytucji w Polsce i USA - Komendy Głównej Policji, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i FBI - naczynia liturgiczne zostają wycofane z oferty aukcyjnej i zatrzymane w depozycie domu aukcyjnego. 17 maja 2015 roku, po ponad dwudziestu latach, XVII-wieczny kielich mszalny skradziony w marcu 1994 roku z kościoła parafialnego pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Opactwie k/Sieciechowa wraca do Polski. „Żydówka z pomarańczami” wraca do domu… 27 listopada 2010 roku, podczas aukcji zorganizowanej przez dom aukcyjny Kunst & Auktionshaus Eva Aldag w podhamburgskim Buxtehude, za jedyne 4.400 euro ma zostać zaoferowany obraz zapewne autorstwa Aleksandra Gierymskiego. Jednak fotografia płótna zamieszczona w katalogu aukcyjnym istotnie różni się od jedynej istniejącej, czarno-białej fotografii dzieła wykonanej przed II Wojną Światową. Skraj koszyka przewieszonego przez lewe ramię starej Żydówki zachodzi daleko na odzienie pomarańczarki, podczas gdy na przedwojennej fotografii sięga zaledwie skraju jej odzieży. Inaczej prezentują się także partie szyi i prawego barku kobiety oraz zamalowane elementy w tle. Także rozmiar dzieła podany przez niemiecki dom aukcyjny jest minimalnie mniejszy niż w przedwojennym opisie dzieła wykonanym przez pracowników Muzeum Narodowego w Warszawie. Również sygnatura w lewym dolnym rogu nie robi wrażenia starej. To wszystko budzi wątpliwości, czy autorem pracy jest Mistrz. Eksperci nie mają wątpliwości. Oferowane płótno to oryginalny Gierymski. Różnice wynikają z bardzo złej konserwacji dzieła przeprowadzonej prawdopodobnie krótko po wojnie. Znaczne ubytki nie zostały fachowo zapunktowane farbą, lecz ordynarnie zamalowane, zapewne w celu ukrycia jego autentyczności. Dzięki interwencji Muzeum Narodowego w Warszawie i dzięki skutecznym działaniom  Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Ministerstwa Spraw Zagranicznych aukcja zostaje odwołana, płótno zostaje zdeponowane w skrytce bankowej, a pełnomocnik strony polskiej uzyskuje pisemne zobowiązanie jego dotychczasowego posiadacza, że do czasu zakończenia sporu obraz nie zostanie sprzedany osobom trzecim. Pertraktacje przeciągają się. W negocjacjach pojawia się impas. Do jego przełamania dochodzi w czerwcu 2011 roku. Dotychczasowy posiadacz decyduje się na znaczne ustępstwa finansowe, a Powszechny Zakład Ubezpieczeń S.A. deklaruje pokrycie kosztów odzyskania i konserwacji obrazu. W lipcu 2011 roku, po prawie siedemdziesięciu latach, skradzione arcydzieło wraca do Polski. Po aż 440 dniach konserwacji można oglądać go w Galerii Sztuki XIX Wieku Muzeum Narodowego w Warszawie. „Księga o naturze rzeczy” znowu „stanie na półce”… Tym razem to nie antykwariusze, i nie eksperci ujawniają fakt, że przyjęty do sprzedaży przez londyński dom aukcyjny Sotheby’s XV-wieczny manuskrypt „Liber de natura rerum” jest poszukiwany. Czyni to pracownik domu aukcyjnego weryfikujący pochodzenie dzieł sztuki idących pod młotek, który po pozornie nic nieznaczącej sygnaturze, naniesionych stemplach i notach proweniencyjnych) orientuje się, że pochodzi on przypuszczalnie z przedwojennych wrocławskich zbiorów. Co nie jest łatwe, gdyż bezpośrednie informacje pozwalające na identyfikację księgozbioru, z którego pochodzi rękopis, zostały brutalnie wycięte w celu zatarcia śladów pochodzenia dzieła. Dom aukcyjny zachowuje się wyjątkowo fair – zwykle zachodnie domy aukcyjne o fakcie, iż dzieło jest poszukiwane, informują najpierw posiadaczy umożliwiając im wycofanie obiektu i tym samym utrudniając działania restytucyjne. Bezzwłocznie informuje polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, iż w jego depozycje znajduje się poszukiwany kodeks. Jego postawa zasługuje na uznanie – posiadacz „Liber de natura rerum” jest stałym i cenionym klientem Sotheby’s. Tym bardziej, że na prośbę strony polskiej procedura sprzedaży zostałaby wstrzymana, zaś rękopis zostałby zatrzymany w depozycie domu aukcyjnego. Nie jest jasne, z czyjej inicjatywy – czy pracownika domu aukcyjnego, czy klienta – zostaje nawiązany kontakt z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. I to nie w celu złożenia propozycji sprzedaży manuskryptu, ale – o ile jego proweniencja zostałaby potwierdzona – jego zwrotu. I nie jest to istotne. 27 września 2011 roku iluminowana księga, spisana w dwóch kolumnach na 202 pergaminowych kartach, należąca na światowym rynku antykwarycznym do prawdziwych rarytasów, wraca na swoje miejsce „na półce” w Bibliotece Uniwersyteckiej we Wrocławiu, która jest sukcesorką Stadtbibiolthek in Breslau. Warto wspomnieć, że to już trzeci średniowieczny manuskrypt pochodzący ze zbiorów przedwojennej Biblioteki Miejskiej we Wrocławiu jaki w ostatnich latach pojawia się na światowym rynku aukcyjnym. I trzeci odzyskany. W 2005 roku do Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu powraca XV-wieczny Brewiarz Wrocławski, który odnalazł się w 2002 roku na aukcji w Londynie, zaś w 2009 roku powraca Mszał Magdaleński z 1470 roku, który odnalazł się w nowojorskim domu aukcyjnym Bloomsbury. Kryminalna opowieść z happy endem, czyli „Św. Iwo, patron prawników” powraca… Historia odzyskania skradzionego w czasie II Wojny Światowej płótna „Św. Iwo, patron prawników” autorstwa Jacoba Jordaensa, XVII-wiecznego malarza flamandzkiego, jednego z trzech największych  – obok Rubensa i van Dycka – twórców Złotego Wieku, stanowi dobry materiał pod opowieść kryminalną. Wystawiany od niemal połowy XIX wieku we wrocławskim Muzeum Sztuk Pięknych, wykonany techniką olejną na desce dębowej, obraz w przełomowym momencie II Wojny Światowej  – 1942 roku – zostaje przeniesiony przez władze niemieckie do składnicy zbiorów w niewielkiej, odległej o około 80 kilometrów od Wrocławia miejscowości – Kamieńcu Ząbkowickim. Jednak składnica zostaje splądrowana, a obraz znika bez śladu. Pojawia się w 2008 roku w ofercie październikowej aukcji „Haute Epoque” londyńskiego domu aukcyjnego Sotheby’s. Nie wiadomo, w jaki sposób po ponad sześćdziesięciu latach trafia na Wyspy, lecz brytyjscy – i nie tylko – kolekcjonerzy, którzy widzieli płótno Flamandczyka w swoich zbiorach muszą obejść się smakiem. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego we współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych rozpoczyna bowiem działania restytucyjne. Obraz zostaje wycofany z oferty aukcyjnej i zatrzymany w depozycie domu aukcyjnego. Jednak sam dom aukcyjny nie śpieszy się ze zwrotem dzieła. Domaga się jednoznacznego udowodnienia, że dzieło pochodzi ze zbiorów przedwojennego Muzeum Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Oględziny dokonane przez polskich ekspertów przynoszą potwierdzenie pochodzenia. Na odwrociu3) obrazu znajdują niewidoczne gołym okiem – widoczne w świetle promieni podczerwonych – wrocławskie znaki własnościowe. Negocjacje trwają ponad sześć lat. Prowadzone są na terenie Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Kończą się sukcesem. „Św. Iwo, patron prawników” – znany także pod tytułem „Św. Iwo wspomagający biednych” – powróci do kraju i po konserwacji zostanie zaprezentowany w ramach stałej wystawy „Sztuka Europejska XV – XX wieku” w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Głowa Meduzy znowu w Polsce… W maju 2009 roku w ofercie planowanej na zakończenie miesiąca aukcji „Fine English & Continental Furniture, Including Silver, Ceramics & Clocks” znajduje się brązowa, trójramienna, późno XVIII-wieczna, wykonana we Francji aplika z głową Meduzy. Londyński dom aukcyjny Sotheby’s zdecydowanie nie ma szczęścia. Zachodzi podejrzenie, że może ona pochodzić z wyposażenia Sali Balowej (Jadalnej) lub Sali Salomona Pałacu na Wodzie w Letniej Rezydencji Króla Stanisława Augusta – Łazienek Królewskich. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego podejmuje działania restytucyjne. Na wniosek strony polskiej przedmiot zostaje wycofany z oferty aukcyjnej i zatrzymany w depozycie domu aukcyjnego. Przeprowadzona in situ ekspertyza zabytku oraz zgromadzona przez Departament Dziedzictwa Kulturowego MKiDN dokumentacja potwierdza, że przed II Wojną Światową zabytek należał do wyposażenia letniej rezydencji królewskiej. O jego proweniencji (pochodzeniu) świadczy między innymi oznakowanie: umieszczona pod koroną litera „M” będąca inicjałem cara Mikołaja I oraz litera „Ł” wraz z numerem 196 odnosząca się do inwentarza samej rezydencji królewskiej. Materiały, za pośrednictwem domu aukcyjnego, zostają przedstawione posiadaczowi. W listopadzie 2010 roku dom aukcyjny Sotheby’s informuje, że osoba, która zgłosiła aplikę do oferty aukcyjnej uznaje roszczenia i wniosek restytucyjny, i decyduje się zwrócić zabytek prawowitemu właścicielowi. 23 maja 2011 roku aplika powraca do warszawskich Łazienek. Przemysław Wojtysiak, Emmerson

Zobacz również