Takiej popularności, lub jak młodzi mówią „hype’u” na AI nikt się nie spodziewał jeszcze rok temu. O ChatGPT i OpenAi, które za nim stoi, słyszeli chyba już wszyscy, którzy przeglądają internet. Najwięcej mówi się w tym kontekście o zagrożeniach związanych z likwidacją miejsc pracy, “świadomością” maszyn, przejmowaniem danych i opcją zagłady świata.

Te dywagacje zostawiam ekspertom, filozofom i fanom powieści science-fiction. Ja natomiast, na przykładzie OpenAI, zastanawiam się nad innym zjawiskiem - innowacje przeniosły się z przydomowych garaży do podziemi dużych korporacji technologicznych. To ciekawa obserwacja, która podaje w wątpliwość niezależne powstawanie innowacji bez udziału dużych graczy.

Trudno ukryć się przed dużymi graczami

Wnioski nie są jednoznaczne. Z całą pewnością dzisiaj trudniej robić innowację w ukryciu przed oczami wielkich braci. Każdy wpis w wyszukiwarkę, każdy rosnący trend jest od razu dostrzeżony przez analityków wspomnianych gigantów. Co więcej, mają oni środki na zatrudnianie skautów czy tworzenie programów dotacji i wsparcia, które ułatwiają wyłapywanie nowych pomysłów.

Znam polski “inteligentny CRM”, który tak kręcił, nie do końca zasadnie, licznikami bezpłatnych kredytów w chmurze tech giganta, wykazywał duży potencjał ruchu, że finalnie został zasilony dużą inwestycją od niego. Nie oceniam czy to było uzasadnione, natomiast bardziej ciekawi mnie historia OpenAI i tego, że mocnym udziałowcem w tej rewolucji jest duża firma na M. Kiedyś się może dowiemy i mam nadzieję, że founderzy byli przygotowani do starcia z gigantem, bo aby z nim dobrze negocjować, trzeba rozumieć jak działa, jak podejmuje decyzje, jak bardzo złożone są jego struktury, gdzie są białe plamy odpowiedzialności pomiędzy działami. W tym bezcenne jest doświadczenie pracy w korporacji.

Ja go nie mam, ale moi Partnerzy z Funduszu mają i często powtarzają, że trzeba działać szybko, zwinnie, atakować obszary, które są na granicy odpowiedzialności. Patentować wtedy, kiedy trzeba, bo nie zawsze szybka ekspozycja pomoże founderom. To nie jest równa walka. Szanse na przetrwanie są małe, a ryzyko duże.

OpenAi jest koronnym przykładem tego, że korporacje doskonale rozumieją innowatorów, potrafią ich szukać, ale też nauczyły się uderzać w najbardziej czułe obszary founderów i walka o niezależność wydaje się ważniejsza niż dywagacje na temat zagłady. To mocna lekcja dla wszystkich inwestorów, że jak chcą być częścią rewolucji, to muszą wybierać dobre projekty i szybko zdecydować o zaangażowaniu bo okazja nie będzie czekać miesiącami.

Czy AI można traktować jak zagrożenie?

Gigantyczny skok informacyjny (specjalnie nie piszę „technologiczny”, bo pracę nad AI obserwujemy od kilkunastu lat), budzi wątpliwości. Dla przykładu, czy chciałbym, aby moje dane biometryczne zostały przekazane do maszyny i wykorzystane do uczenia wzorców? Pewnie nie, ale czy to jest zagrożenie? W mojej ocenie do czasu, aż nie zostaniemy obiektami zainteresowania przestępców czy organów, to jest to zupełnie niegroźne. Dotyczy to wszelkich kroków zwiększających cyfryzację. Danych jest zbyt dużo, aby zostały skutecznie wykorzystane nawet przez sztuczną inteligencję, bo ona też musiałaby mieć zdefiniowany jasny cel związany z daną osobą.

Uważam, że na ten czas przeceniane jest zagrożenie płynące z aktualnego stanu AI. Ostatnio w USA został przeprowadzony eksperyment, gdzie działko sterowane przez AI miało wyeliminować żołnierzy zanim oni dotrą do celu i je unieszkodliwią. Wybrano 10 żołnierzy. Ilu dotarło? Wszyscy, żaden nie zginął. Jeden przebrał się za drzewo, inny koziołkował. Niestandardowych zachowań, wyjątków, anomalii, jakich nikt się nie spodziewa i nie ma w zbiorze treningowym, ten po prostu nie rozpozna.

Autorem artykułu jest Andrzej Targosz, Partner Bitspiration Booster.

źródło obrazka: Pixabay.com

 


Zobacz również