Z Maciejem Stanuschem, współtwórcą i prezesem Stanusch Technologies SA, rozmawiamy o niełatwym zadaniu budowania rynku Wirtualnych Doradców w Polsce i w Rosji oraz o DNA przedsiębiorcy pracoholika. Stanusch Technologies dysponuje technologią na poziomie światowym. Dlaczego firma nie idzie w kierunku globalizacji i działa tylko na rynku polskim? Nie tylko. Wchodzimy też na rynek rosyjski. Ale rzeczywiście, nie idziemy w najpopularniejszym kierunku zachodnim. Przede wszystkim Wirtualny Doradca to produkt, który jest silnie związany z danym językiem. Każdy język ma swoją specyfikę, a do tego języki słowiańskie to tak zwane języki fleksyjne i z gramatyką szyku swobodnego, dla których algorytmy przetwarzania działają inaczej niż w przypadku języków anglosaskich. Łatwiej było nam wejść np. na rynek rosyjskojęzyczny, co już zrobiliśmy. Drugą rzeczą jest tak zwana baza wiedzy ogólnej. Aby Wirtualny Doradca działał sprawnie, musimy go najpierw nakarmić wieloma informacjami tak, żeby potrafił on reagować na różne pytania użytkowników, nawet te niezwiązane z tematyką, do której został stworzony. Pytania odbiegające od działalności klienta to nawet 80% pytań, które zadają użytkownicy. Ludzie próbują „poznać” Wirtualnego Doradcę czy umówić się z nim na randkę. Pytają o przeróżne rzeczy. Oczywiście Wirtualny Doradca powinien sobie radzić z takimi pytaniami. Wydaje mi się, że nasz sukces w Polsce wynika z tego, że produkt doskonale sobie radzi w pytaniach z bazy wiedzy ogólnej. Dlaczego skupiliśmy się na języku polskim? Baza wiedzy ogólnej obecnie ma w naszym Wirtualnym Doradcy ponad 1,5 mln odpowiedzi. Gdybyśmy chcieli zrobić równie dobre rozwiązanie na przykład na rynek niemiecki, musielibyśmy przetłumaczyć i skonfigurować te 1,5 mln zagadnień – to oznacza ogromne inwestycje. Jak długo trwa zbudowanie tak dużej bazy? Nam zajęło to 6 lat. To też bariera wejścia dla konkurencji, która musiałaby zaoferować produkt o podobnej jakości. Mamy wersję rosyjskojęzyczną i anglojęzyczną, ale one nie są tak doskonałe jak polska ze względu na jakość bazy. Jej budowa to kwestia pieniędzy – dysponując odpowiednimi zasobami, moglibyśmy oczywiście przygotować lepsze produkty na rynki zagraniczne. Ilu klientów udało się pozyskać w Rosji? Póki co mamy tam trzech klientów, przy czym w jednym przypadku jest to filia polskiej firmy działająca na terenie Rosji. Pozostałe to agencja reklamowa i firma z branży odzieżowej. Jak w praktyce wygląda ekspansja na rynku rosyjskim? Mając ograniczone zasoby, postawiliśmy na współpracę z lokalnym partnerem, który szuka nam klientów na terenie Federacji Rosyjskiej i prowadzi cały proces handlowy. Do nas przyprowadza tak naprawdę „gotowego” klienta. Nie biegamy po rynku, nie walczymy z konkurentami, nie musimy się borykać ze wszystkimi problemami, na jakie może natrafić tam polska firma, bo tak naprawdę tylko realizujemy zlecenie, które zostało sprzedane. A komplikacje? Trzeba mieć bardzo duży dystans do...   To tylko fragment artykułu, który ukazał się w Proseed #31. Aby uzyskać pełny dostęp do unikalnych treści magazynu zamów subskrypcję na proseedmag.pl/subskrypcja. Wolisz słuchać?  Pobierz Proseed Audio #31 za jedyne 9,90 zł. Chcesz sprawdzić jakość, zanim zapłacisz? Zapisz się na darmowy newsletter i otrzymuj co miesiąc bezpłatne wydanie Proseed.

Zobacz również