Ze swoim wspólnikiem spotkali się przy jachtach. Początkujący producent łodzi zaprosił właściciela firmy graficznej na rejs nowym houseboatem. Po powrocie z Mazur wiedzieli, co muszą poprawić. – W tym houseboacie wiele rzeczy nam nie odpowiadało: był za długi, przez co na przykład mieliśmy daleko do stolika i nie było gdzie odstawiać szklanek. Postanowiliśmy, że na przyszły rok wybudujemy własny jacht. Jacek Chrostowski jest z wykształcenia artystą-plastykiem. Jego firma wykonuje wszelkiego rodzaju reklamy. Dla kolegi robił oznaczenia na jachty i foldery do czarterów. Po wyprawie houseboatem spodobało mu się żeglarstwo. – W pewnym wieku człowiek szuka różnych źródeł dochodu, zabezpieczenia. Zdecydowałem się zainwestować w łódki. Ze wspólnikiem wymyśliliśmy kształt naszego jachtu. Ja zrobiłem co mogłem od strony wizualnej, kolega zajął się stroną techniczną. Zatrudniliśmy fachowca, który te nasze koncepcje przelewał w projekt, na podstawie którego zewnętrzna firma wyfrezowała dla nas kadłub 1:1. Zrobiliśmy z tego formy i wykonaliśmy pierwszy egzemplarz. Wypłynął na Mazury w zeszłym roku w sierpniu. Było bardzo duże zainteresowanie, ludzie na to czekali, bo wcześniej ogłaszaliśmy, że coś takiego robimy. Łódka pływała cały miesiąc w czarterach, niektórzy byli zapisani na czartery w lutym. Potem były targi sportów wodnych w Giżycku, gdzie dostaliśmy tytuł „Houseboat roku 2012”. A  mieliśmy konkurencję w postaci rekinów branży: w Polsce są potężne bogate firmy z tradycjami; podejrzewam, że mają własne studia projektowe. Po tym wyróżnieniu wpadło nam kilka zamówień –  wyprodukowaliśmy 6 czy 7 tych jachtów, myślę, że to dobry wynik na początek. Houseboat kosztuje tyle, co dobry samochód, a więc około 200 tysięcy zł. Ostatecznie decyduje o tym wyposażenie. – Możemy założyć silnik za 20 lub za 70 tys. zł, możemy założyć ogrzewanie, klimatyzację, wysuwane trapy, elektryczną windę kotwiczną, cumę do kotwicy. Myślimy o rynkach zachodnich, przy czym to jest klasa jachtu, który może pływać po akwenach zamkniętych jak Bałtyk czy Adriatyk. Liczymy również w związku z wejściem Chorwacji do Unii na otwarcie tamtego rynku. W budowę jachtu też trzeba sporo zainwestować. – Najpierw robi się model 1:1 z dowolnych materiałów, ten model wygląda jakby to był jacht; potem trzeba z tego pozdejmować formy; później na formie robi się właściwy odlew. Z formy można wykonać pewną ilość modeli, w pewnym momencie trzeba ją jednak naprawić albo zrobić nową. Z projektowaniem jachtu i jego produkcją jest jak z samochodem, tzn. jest zaprojektowana linia, a potem różnie wychodzi. Łódź ma jeszcze tę specyfikę, że to jest mała powierzchnia, na której musi się zmieścić tyle urządzeń, co w domu mieszkalnym. Czasami się to po prostu nie udaje. Kiedyś produkowałem jeden jacht przez trzy lata. Dopiero po poprzesuwaniu różnych ścian uzyskałem taką łódkę, jak należy. W tej sytuacji JEREMIE okazało się bezkonkurencyjne. Oferta przyszła z banku, z którym Jacek Chrostowski od dawna współpracuje. Tym razem zdecydował się na kredyt z poręczeniem. – Wpakowaliśmy masę pieniędzy w wykonanie form, wykonaliśmy już laminaty, zabudowaliśmy tę łódkę i widzieliśmy, że wciąż wiele rzeczy można by było zrobić lepiej.  Jeśli coś budujemy rok czasu, wiążą się z tym ciągle jakieś sprawy finansowe – a to są duże pieniądze, idące w kilkadziesiąt tysięcy, bo bez przerwy coś wynika. Gdyby nie było poręczenia z JEREMIE, dalibyśmy radę, ale to byłby dla nas duży wysiłek. Tymczasem sprawy kredytowe potrwały w sumie nie więcej niż dwa tygodnie,  trzeba było spełnić tylko jakieś niewielkie formalności. Dostaliśmy poręczenie na 160 tys. zł kredytu na ukończenie inwestycji. „Futura” sprzedaje jachty głównie do firm czarterowych. Nie planuje masowej produkcji. – Najpierw spłacamy kredyt. A potem? Nie zakładamy, że musimy sprzedać 10 albo 20 jachtów. Moglibyśmy zrobić kilkadziesiąt houseboatów z formy, która się sprawdziła, ale rynek jest taki, że nie gwarantuje zbytu. Wymyślimy innego houseboata albo będziemy po prostu słuchać klienta. Ten chce jacht trochę większy, ten trochę mniejszy, one nigdy nie są identyczne. Mamy dobry towar.   Więcej informacji na temat inicjatywy JEREMIE znajdziesz na stronie www.jeremie.com.pl   JEREMIE

Materiał zewnętrzny

Tworzenie stron i aplikacji bez kodowania? To możliwe!
Tworzenie stron i aplikacji bez kodowania? To możliwe!
W świecie technologii, gdzie każda firma stara się być na fali cyfrowej transformacji, pojawia się pytanie: czy można tworzyć strony internetowe i aplikacje...

Zobacz również