Henry Ford, Bill Gates, Steve Jobes, Mark Zuckerberg, Zygmunt Solorz-Żak czy Mariusz Świtalski – co łączy tych panów, oprócz tego, że zbili miliony na prowadzeniu swoich biznesów? Żaden z nich nie posiada dyplomu ukończenia szkoły wyższej. To żywe przykłady na to, że papierek nie gwarantuje sukcesu.   „Ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz” – powtarzane nam od najmłodszych lat  przysłowie w pewnym momencie zderza się z brutalną rzeczywistością. Konkretnie jest to moment, gdy młody człowiek kończy studia, trzyma dyplom w ręku poświadczający jego wyższe wykształcenie i... nagle okazuje się, że papierek niewiele znaczy. Zwykle czekają na niego takie opcje, jak: zasilenie armii bezrobotnych, wejście na rynek pracy trudniąc się zajęciem znacznie niższym niż posiadane kwalifikacje lub emigracja w celach zarobkowych. Jak wynika z raportu z międzynarodowego projektu badawczego „Wykluczenie społeczne młodzieży w Europie: nakładające się wymiary marginalizacji, indywidualne strategie, skuteczność polityk publicznych i transferów (EXCEPT)” przeprowadzonego przez Instytut Badań Edukacyjnych, w Polsce stopa bezrobocia wśród niedawnych absolwentów przewyższała odsetek osób do 30 r.ż., które pozostają bez pracy, a jednocześnie nie posiadają wyższego wykształcenia. Stosunek te wynosi 21 do 18 proc. Co więcej, 34 proc. bezrobotnych absolwentów pozostaje bez pracy ponad rok. Dla porównania, odsetek długotrwale bezrobotnych wśród niedawnych absolwentów UE wynosi 32 proc. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka, z czego najwięcej wiąże się z tym, że pozyskana wiedza jest niedopasowana do aktualnych potrzeb rynku pracy.   Sukces bez dyplomu jest możliwy Na to, że wyższe wykształcenie nie jest potrzebne do osiągnięcia sukcesu w biznesie, mamy żywe przykłady. Wśród osób, które stworzyły światowe potęgi, kończąc jedynie technikum czy zawodówkę należy wymienić m.in. Steve Jobsa, Billa Gatesa, Michael Dell czy Marka Zuckerberga. Twórca Apple wytrzymał w Red College jedynie pół roku. Drugi opuścił Harvard w 1975 roku, aby zająć się Microsoftem. Założyciel jednej z czołowych marek komputerów osobistych na świecie dla biznesu zrezygnował ze studiów medycznych na University of Texas, a Mark Zuckerberg przerwał naukę na Harvardzie, aby rozwijać aktualnie lidera portali społecznościowych. Na polskim podwórku również nie brakuje biznesmenów bez dyplomu uczelni wyższej. Zygmunt Solorz-Żak, założyciel Polsatu, ma wykształcenie średnie techniczne. Dariusz Miłek twórca CCC jest z zawodu technikiem górnikiem. Mariusz Świtalski, stojący za siecią sklepów m.in. Biedronka i Żabka to hydraulik.   Ciekawe jest to, że na bezużyteczność dyplomu wskazują głównie osoby, które ukończyły studia i taki dokument posiadają. Koniec końców dyplom jest pewnego rodzaju przepustką do „lepszej pracy”, jednak dużo większą wartość mają posiadane umiejętności i ich zastosowanie w praktyce. To dlatego praktykuje się wplatanie w rozmowy rekrutacyjne zadań umożliwiających wykazanie się kandydatowi kwalifikacjami niezbędnymi do pracy na danym stanowisku. Na przykład, napisanie tekstu weryfikującego lekkość pióra (copywriter), próbny trening (instruktor fitness) czy rozwiązanie problemu technicznego (branża IT).   Oczywiście, można zrobić jeszcze dłuższą listę osób, które posiadając dyplom, wspięły się na szczyt i zarządzają dużymi korporacjami. Jednak każdy przypadek jest indywidualny. Jedno jest pewne, niezależnie od tego, czy mamy tytuł magistra, czy też posiadamy wykształcenie średnie, aby osiągnąć najwyższe cele, potrzeba wytrwałości, cierpliwości, konsekwencji oraz dobrego planu, który może i małymi kroczkami, ale ostatecznie pomoże nam zrealizować marzenie o własnym, dochodowym biznesie.  

Zobacz również